Rząd pozwoli bukmacherom na reklamowy raj?

Wolnoamerykanka, reklamowy „wypas”, brak jakichkolwiek norm etycznych – tak eksperci oceniają przepisy wprowadzające dotyczące możliwości reklamowania się firm bukmacherskich. Co ciekawe, sama branża patrzy na zmiany dość sceptycznie i apeluje o zmiany.

W projekcie bardzo restrykcyjnej ustawy hazardowej, która zakłada m.in. objęcie monopolem państwa znacznej części rynku, pojawił się niezwykle liberalny przepis. Dzięki niemu rząd otworzy reklamową furtkę firmom bukmacherskim, zarówno licencjonowanym, jak i tym działającym w szarej strefie, czyli bez zezwolenia ministra finansów. Decyzja wydaje się absurdalna, ponieważ politycy nie przewidzieli jakichkolwiek ograniczeń co do zasad promocji.

BEZWZGLĘDNY ZAKAZ REKLAM ZNIKNIE. NIEDOPATRZENIE?

W świetle obecnych przepisów firmy bukmacherskie nie mogą się reklamować albo robią to w bardzo ograniczonym stopniu za pomocą mailingów czy reklam na zamkniętych stronach internetowych dostępnych wyłącznie dla zarejestrowanych użytkowników. Mówi o tym art. 29 ustawy hazardowej.

W pierwotnym projekcie noweli przygotowanej przez resort finansów zakaz był utrzymany. Treść została jednak zmieniona w trakcie konsultacji międzyresortowych, a autorem autopoprawki był wiceminister i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin, o czym dowiadujemy się z protokołu ustaleń posiedzenia Rady Ministrów z dnia 19 lipca.

Na pierwszy rzut oka treść artykułu nie budzi podejrzeń: „zabrania się reklamy gier cylindrycznych, gier w karty, gier w kości, zakładów wzajemnych, o których mowa w art. 2 ust. 2 pkt 1, oraz gier na automatach”.

Dopiero głębsza analiza uwypukla jego mankamenty – zakłady wzajemne, o których mowa w artykule to tzw. totalizatory – specjalne zakłady, w których uczestnicy wpłacają stawki, a wysokość wygranej zależy od łącznej kwoty wpłaconych stawek. Są one bardzo niszowe i nie znajdziemy ich w ofercie legalnych operatorów w Polsce. Wynika więc z tego, że art. 29 nie zabrania reklamy standardowych zakładów wzajemnych, czyli tzw. bukmacherki.

Co ciekawsze, zabrakło regulacji dot. zasad promowania tego typu usług. Mówiąc wprost, jeśli nowela ustawy zostanie uchwalona w obecnej formie, firmy bukmacherskie nie będą miały żadnych ograniczeń w kwestii reklamy. Będą mogły emitować spoty niezależnie od pory dnia i kanału, np. w towarzystwie programów dla dzieci i młodzieży oraz wieszać wielkie billboardy w centrum miasta.

Zapytaliśmy w Ministerstwie Finansów, dlaczego dopuszczono taki zapis w projekcie. Resort odmówił komentarza w tej sprawie.

BUKMACHERZY ZANIEPOKOJENI. NIELEGALNY RYNEK BĘDZIE RÓSŁ.

Nie o to nam chodziło – mówi branża i apeluje do rządu o zachowanie równowagi i zmiany feralnego prawa.

 Marta Kostka ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich (SPiPFB) ostrzega przed brakiem ograniczeń. – Żaden organ nie będzie mógł zabronić reklamowania się i nakładać jakichkolwiek sankcji. Oznacza to, że nie zostanie spełniony główny cel nowelizacji, a więc ograniczenie szarej strefy. Nielegalny rynek rozwinie się jeszcze bardziej – mówi.

Dziś w Polsce funkcjonuje zaledwie 7 podmiotów, które otrzymały od ministra finansów stosowną koncesję na prowadzenie działalności bukmacherskiej: STS, Fortuna, Milenium, Totolotek, E-Toto, Forbet i LVBet. W świetle obowiązujących przepisów mogą oni organizować w internecie wyłącznie zakłady oraz loterie promocyjne.

Szacuje się, że z kolei rynek gier online wart jest ok. 5 mld zł. Działa na nim zaledwie 10 proc. legalnych firm. Pozostałe 90 proc. funkcjonuje bez licencji. Eksperci ostrzegają, że jeśli przepisy dot. reklam przejdą w obecnej formie, dysproporcje mogą być jeszcze bardziej drastyczne.

Taki zapis podważa nadrzędny, probudżetowy i prospołeczny cel stawiany przez ustawodawcę dla tej nowelizacji. Wprowadzone w projekcie ustawy zasady regulujące reklamę zakładów wzajemnych, a także obowiązujące zasady odpowiedzialności karno-skarbowej, nie tylko nie przyczynią się do ograniczenia czarnego rynku gier hazardowych, ale wręcz pogłębią to zjawisko poprzez zachęcenie nieuczciwych przedsiębiorców do prowadzenia wszechobecnej reklamy niezarejestrowanych i niepłacących w Polsce podatku zagranicznych operatorów zakładów bukmacherskich – mówi Kostka.

Zdaniem ekspertki legalnie działające firmy znajdą się w jeszcze bardziej niekonkurencyjnym środowisku, w którym de facto preferowane są podmioty, które nie respektują polskiego prawa. – Ostatnią realną szansą na zmianę tego skrajnie niekorzystnego zapisu dla uczciwych firm będą prace Komisji Finansów Publicznych – mówi Kostka. I dodaje w imieniu całej branży, że legalne firmy oczekują zmiany brzmienia art. 29.

REKLAMA ZNISZCZY RYNEK?

Zapytaliśmy Bartosza Andruszańca, właściciela kancelarii legaltube, jak ocenia liberalne podejście polityków do reklamowania się zakładów bukmacherskich. Ekspert nazywa ten krok wolnoamerykanką. – To jest bardzo niebezpieczna zmiana, ponieważ pozwala bukmacherom na nierzetelną reklamę – mówi. – W Wielkiej Brytanii czy Danii obowiązuje kodeks, który jasno określa, jak powinien wyglądać spot czy billboard. Podobnie, jak w przypadku promocji alkoholi – wyjaśnia ekspert w rozmowie z Onetem.

Tłumaczy, że poprawka wbrew pozorom nie zadowala branży bukmacherskiej, ponieważ, w tym momencie na rynek będzie można przebić dzięki wydatkom na marketing, a nie jakością usług. – Operator z kiepską ofertą będzie mógł wyprzeć z rynku potencjalnie lepszego bukmachera, robiąc większą kampanię w internecie – mówi. I dodaje: – Reklama jest dobra, ale w musi mieć też swoje granice.

Czytaj dalej na biznes.onet.pl

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *