STS rusza na zagraniczne zakupy
Największy gracz na polskim rynku bukmacherskim rozgląda się za celami do przejęcia. Ekspansji międzynarodowych grup w Polsce się nie obawia. Akcjonariusze STS nie mogą zaliczyć pierwszych miesięcy na warszawskiej giełdzie do udanych. Walory spółki, która zadebiutowała na GPW w grudniu, są dziś o ponad 30 proc. tańsze niż w ofercie publicznej.
W inflacyjno-wojennym otoczeniu nie pomógł wzrost biznesu – a wzrost był, bo w ubiegłym roku przychody i zysk netto grupy zwiększyły się o prawie 30 proc. Tempo utrzymało się w pierwszym kwartale tego roku. NGR, czyli wpłacone przez graczy stawki pomniejszone o wypłacone wygrane i podatki, przekroczył 158 mln zł. To najlepszy wynik kwartalny w historii spółki, nieznacznie większy od NGR z drugiego kwartału 2021 r., gdy bukmacherom sprzyjało piłkarskie Euro.
„Celujemy w tym roku w marżę EBITDA przekraczającą 40 proc. Ten rok zaczął się dobrze i powinien być mocny pod względem liczby użytkowników oraz dynamiki biznesu, choć oczywiście niektóre rzeczy zależą od wyników sportowych i nie mamy na nie wpływu. Możemy jednak ciągle optymalizować koszty i np. ostrożnie negocjować umowy sponsorskie, bo w przypadku niektórych oczekiwane stawki są zbyt wysokie – mówi Mateusz Juroszek, prezes STS.
Spółka podtrzymuje, że będzie dzielić się z akcjonariuszami całością zysku netto.
„Ze względów formalnych będziemy wypłacać dywidendę w dwóch transzach. W trzecim kwartale wypłacimy zysk za ubiegły rok, a w czwartym – zaliczkę na poczet tegorocznego. W kolejnych latach wypłaty będą w drugim i czwartym kwartale – mówi Dawid Prysak, szef finansów STS.
STS ma przekraczający 40 proc. udział w polskim rynku bukmacherskim. Do stawki dołączają jednak kolejni gracze – już nie tylko z krajowego podwórka. Udziały rynkowe stopniowo zdobywa Betclic, niedawno działalność w Polsce rozpoczął Betway, a zgodę na przejęcie Totolotka (i jego licencji) uzyskała notowana w Londynie grupa Entain, właściciel m.in. marki Bwin.
„Nie obawiamy się specjalnie wzrostu konkurencji. Udziały w rynku, liczone jako udział w ogólnych obrotach, są obecnie raczej umowne. Mamy ponad 20 firm z licencjami, z których większość oferuje bonusy nowym klientom, więc ludzie zakładają konta, wchodzą na miesiąc, żeby wykorzystać bonus, a potem wracają do nas. To się przekłada na duże straty niemal całej branży i tak naprawdę jedynie Fortuna jest dla nas poważnym, bezpośrednim konkurentem. Gdybyśmy chcieli mieć udziały przekraczające 50 proc., moglibyśmy to łatwo osiągnąć agresywnymi bonusami, ale ucierpiałaby na tym EBITDA. W dłuższej perspektywie dobrze byłoby utrzymać udział na poziomie ponad 40 proc., ważniejsze są jednak zyski – mówi Matesz Juroszek.
Zyski mogą pomóc w finansowaniu ekspansji za granicą. Przedstawiciele spółki podają, że otrzymuje ona sporo ofert od firm, które widzą w STS potencjalnego kupca.
„Mamy mocny bilans i nie mamy zadłużenia, możemy więc bez większego problemu sfinansować przejęcie, choć oczywiście patrzymy na rosnące stopy procentowe i analizujemy zmieniające się otoczenie. Nie chcemy dokonywać bardzo dużej akwizycji, ale też nie ma sensu tracić czasu na spółki warte 10-15 mln EUR. Chodzi nam o średniego gracza z pozytywnym wynikiem EBITDA, wartego kilkadziesiąt milionów euro. Na razie to jednak teoretyczne rozważania, żadnej umowy nie ma na stole – mówi Mateusz Juroszek.
Źródło: pb.pl